Mychajło Dowbyszczenko

Kijów

 

Na rozdrożu religijnego wyboru: dramat rodziny Hulewiczów.

Hulewiczowie w religijnych ruchach końca XVI – pierwszej połowy XVII w.

 

Dzieje szlacheckiego rodu Hulewiczów i ich wkład w społeczno-religijne ruchy na Ukrainie nie znalazły jak na razie dostatecznego oświetlenia w historiografii. Epizodyczne wzmianki o niej można często napotkać w badaniach historyków ukraińskich i zagranicznych, piszących o dziejach Cerkwi w państwie polsko-litewskim. Nierzadko wspomina się przy tym, że był to ród dawny i wpływowy, a jego przedstawiciele zajmowali godne miejsce w historii Ukrainy. Jednakże nawet w środowisku współczesnych historyków zajmujących się tym okresem dziejów zainteresowanie tą rodziną ogranicza się w zasadzie do dwojga jej przedstawicieli – znanych obrońców prawosławia – fundatorki brackiej szkoły w Kijowie Halszki Hulewiczowej i – znacznie rzadziej – przemyskiego władyki Sylwestra Hulewicza-Wojutyńskiego.

Jeżeli Halszce Hulewiczowej względnie się poszczęściło – w związku z historią Akademii Kijowsko-Mohylańskiej oraz bractwa łuckiego jej życiowa droga (chociaż z lukami) została choć trochę zarysowana, to faktograficzna baza w odniesieniu do działalności innych wpływowych przedstawicieli rodu Hulewiczów potrzebuje jeszcze dużego uzupełnienia. Ponadto, nawet wprowadzone dawniej do obiegu naukowego dokumenty często są ignorowane przez współczesnych badaczy. W rezultacie nawet w pracach doświadczonych historyków-konceptualistów można napotkać przykre pomyłki o zasadniczym charakterze. Przywiedźmy tylko jeden przykład. W jednej ze swych prac znana badaczka ukraińska Natalia Jakowenko wspomina, że Sylwester Hulewicz-Wojutyński był w latach 1633-1637 biskupem przemyskim, a od roku 1637 do 1647 – archimandrytą monasteru Świętego Spasa w Ławryszowie[1]. Niestety, informacja ta nie odpowiada prawdzie i może wprowadzić w błąd niedoświadczonych czytelników i początkujących historyków.

Przemyski biskup nie żył tak długo, jak przypuszczała badaczka. Dawno temu i ponad wszelką wątpliwość ustalono, że władyka Sylwester Hulewicz zmarł już w 1645 r. (najpóźniej – w początkach 1646 r.), ale nie w 1647 r. Także jeszcze na przełomie XIX i XX w. historycy ustalili że okres jego rządów biskupich w Przemyślu był znacznie dłuższy – od 1633 r. do jego śmierci (1645/46), a nie do 1637 r., jak przyjęła N. Jakowenko. Sylwester Hulewicz-Wojutyński nie mógł też być archimandrytą monasteru ławryszowskiego, jako, że ta znamienita białoruska wspólnota (która nie miała żadnego związku formalnego z eparchią przemyską) przebywała wtedy w rękach unickich mnichów Zakonu Bazylego Wielkiego. Fakt ten jest powszechnie znany historykom Cerkwi. Najprawdopodobniej N. Jakowenko niezbyt uważnie opracowywała literaturę i najzwyczajniej pomyliła monaster ławryszowski i to nie z innym, a z dwoma innymi – w Ławrowie (św. Onufrego) i Spasie (Św. Spasa). Ten ostatni rzeczywiście przez jakiś czas przebywał pod rządami władyki Sylwestra Hulewicza. Stąd też zapewne powstała ta figura – ławryszowski monaster Św. Spasa.

Podobne faktograficzne pomyłki naszych historyków-konceptualistów kolejny raz potwierdzają niebezpieczeństwo bardzo pospiesznych wniosków uogólniających, nie opierających się niestety na dokładnym poznaniu materiału źródłowego. Dlatego też badania regionalnej historii w oparciu o nowy archiwalny materiał pozostaje nadzwyczaj ważnym naukowym problemem. Bez jego rozwiązania nasi szanowni klasycy dalej będą plątać białoruskie i ukraińskie toponimy i według własnego uznania przyznawać lata życia wydatnym działaczom ukraińskiej historii regionalnego stopnia. Spodziewam się, że ten artykuł odegra swa skromna rolę w tym naukowym procesie.

* * *

Hulewiczowie to jeden z najdawniejszych szlacheckich rodów na Wołyniu, który według N. Jakowenko miał halickie korzenie. Według tej badaczki na korzyść takiej tezy przemawiają odrębne, odtoponimiczne przydomki Hulewiczów (np. Dublańscy), a także to, że najwcześniejsza wzmianka o nich powiązana jest ze Lwowem (1407 r.). W latach 1432-1451 Hulewiczów widzimy wśród członków rady Świdrygiełły, a w XVI wieku stali się oni licznie rozsiedlonym rodem, który mocno zapuścił swe korzenie na Wołyniu[2]. W początkach XVII w. struktura rodziny ostatecznie się wykrystalizowała drogą wydzielenia sześciu podstawowych gałęzi rodu. Byli to Hulewicze, Wojutyńscy, Drozdeńscy, Dołżeccy, Zatureccy i Perekalscy [Przekalscy].

W pierwszej połowie XVII w. ród Hulewiczów rozrósł się tak bujnie, że nawet im współcześni zaczęli gubić się w przemyślnej plątaninie ich rodzinnych związków. Dochodziło zatem do sytuacji kuriozalnych. Przykładowo, po zbrojnym zajęciu przez biskupa Sylwestra Hulewicza-Wojutyńskiego monasteru spaskiego w Ławrowie (więcej o tym wydarzeniu w dalszej części artykułu), wobec wielu uczestników tego wydarzenia ogłoszono infamię. W ich liczbie był i krewny biskupa, Aleksander Hulewicz. Doszło przy tym do zamieszania, bowiem sądowi urzędnicy pomylili Hulewiczów i wręczyli akt o infamii nie temu Hulewiczowi, co było potrzebne – też Aleksandrowi, ale z innej gałęzi rodu. Z tego też powodu uważam, że odmiennie od innych szlacheckich rodów Wołynia, ułożenie wiarygodnego i dokumentalnie uzasadnionego schematu genealogicznego Hulewiczów jest sprawą prawie niemożliwą.

W połowie lat 20. XVII w. ostatecznie ustalone zostało także majątkowe rozwarstwienie w środowisku tego rodu. Zgodnie ze spisem podymnego województwa wołyńskiego z 1629 r. Hulewiczowie występują jako rodzina magnacka, w rękach której było 46 osad z ogólną liczbą 1129 dymów. Jednakże wnieść tu trzeba znaczące uzupełnienie – magnacki charakter miała tylko jedna gałąź (hulewiczowska), której główny przedstawiciel – podkomorzy łucki Jerzy Hulewicz, zgromadził w swoich rękach 19 osad, liczących 529 dymów. Tak więc status majątkowy reszty przedstawicieli rodu (27 osób posiadających 26 osad) był dosyć skromny[3].

Ogólnie majątkowe rozwarstwienie czterech gałęzi rodu Hulewiczów według rejestru podymnego z 1629 r. prezentuje się w sposób następujący: gałąź hulewiczowska (3 osoby) – 605 dymów (53,6% całości majątku rodziny), gałąź drozdeńska (5 osób) – 174 dymy (15,4%), gałąź dołżecka (3 osoby) – 34 dymy (3%) i gałąź perekalska (1 osoba) – 10 dymów (0,9%). Pozostała jedna osoba należąca do nieustalonej gałęzi z 3 dymami (0,2%)[4]. Danych co do stanu majątkowego przedstawicieli linii zatureckiej w rejestrze z 1629 r. brak. Można przypuszczać, że w chwili, gdy Dymitr (Hipolit) Hulewicz został dominikaninem, linia zaturecka tego rodu faktycznie wygasła.

Trzeba jednak zauważyć, że fakt, iż przeważającą większość rodu Hulewiczów stanowiła drobna bądź średnia szlachta, jego przedstawiciele cieszyli się dosyć poważnym autorytetem w społeczeństwie. Świadczy o tym ciągła reprezentacja członków rodu na wysokich urzędach miejscowego samorządu szlacheckiego powiatu łuckiego, ślubne związki z przedstawicielami rodów kniaziowskich oraz wyróżniającym się miejscem w środowisku średniego i wyższego duchowienstwa Cerkwi prawosławnej. Wołyńskim chorążym w latach 1568-1574 był Grzegorz Hulewicz-Dołżycki, włodzimierskim, a później łuckim wojskim w latach 1590-1601 – Wasyl Hulewicz-Zaturecki, a najwyższy z pochodzących z wyborów urzędów – łuckie podkomorzostwo – zajmował w latach 1618-1637 Jerzy Hulewicz. Prócz tego, w okresie tym Hulewiczów spotykamy na stanowisku pisarza ziemskiego łuckiego, a także widzimy jako podsędków włodzimierskiego i łuckiego ziemskich sądów. Z uwagi na wpływy Hulewiczów w lokalnej społeczności nie będzie zbytecznym zauważyć, że średniozamożni przedstawiciele rodu wchodzili w małżeńskie związki z książętami Koreckimi, Woronieckimi, Boremelskimi, Dolskimi i Połubińskimi, a dwóch z Hulewiczów (Teodozy i Sylwester) zostało prawosławnymi biskupami[5].

Przynależność do kręgu dawnych i wpływowych szlacheckich rodów Wołynia organicznie łączyła się w przypadku Hulewiczów z niespokojnym, a nawet skandalicznym, trybem życia wielu ich przedstawicieli. Ta okoliczność, jak zobaczymy dalej, miała wpływ na specyfikę wzajemnych stosunków tego rodu tak w ogóle ze społecznością lokalną, jak w szczególności z Cerkwią. Wyjaśnienie wzajemnych relacji w środowisku szlacheckim drogą zbrojnych najazdów na majątki, co powodowało lokalne potyczki uzbrojonych oddziałów, nie było rzeczą nadzwyczajną w społecznym życiu Rzeczypospolitej końca XVI – pierwszej połowy XVII w. Jednakże opracowane przeze mnie aktowe materiały województwa wołyńskiego dają podstawy do wysunięcia wniosku, że Hulewiczowie w porównaniu z innymi rodami szlacheckimi tego czasu, wyróżniali się osobliwą skłonnością do rozwiązywania wszystkich problemów przy pomocy szabli. Tendencja taka da się zaobserwować zarówno w sferze rozstrzygania wewnętrznych, rodzinnych stosunków, jak i problemów z osobami postronnymi.

Istotna z tego punktu widzenia będzie analiza testamentów Hulewiczów, jako, że w tego typu dokumentach człowiek z reguły ujawnia te strony swego życia wewnętrznego, które przeważnie pozostają niejako “poza kadrem” innych źródeł historycznych. Autor niniejszego artykułu opracowując wiele ksiąg aktowych i wiele zawartych w nich testamentów przekonał się, że ówcześni ludzie, stojąc na progu Wieczności, nieczęsto właśnie w tego typu przesłaniu zawierali swoje pretensje do najbliższej rodziny i narzekali na przykrości, jakich od nich zaznali. Hulewiczom natomiast takie sytuacje się przytrafiały. Tak na przykład w testamencie wojskiego włodzimierskiego Wasyla Hulewicza z 1601 r. znajduje się passus, w jakim dźwięczy narzekanie tak na synów, jak i pod adresem małżonki. Z tego powodu pisze on bowiem tak: Ja będąc szlachcicem niebogatym widzę maiąc syny, miedzy ktoremi miłosci nie upatruie, choc iedna matka porodziła, ale nie ieden obyczay dała[6]. Według mnie fraza ta jest znacząca i wiele mówi nie tyleo synach i małżonce testatora, ale i o charakterze samego Wasyla Hulewicza. Nieco łagodniej, ale także z pretensjami pisze w swojej ostatniej woli z 1622 r. Teodor Hulewicz-Wojutyński o braciach, których odsuwa od opieki nad swoimi dziećmi. Szczególnie wyróżnia tu brata, Piotra Hulewicza-Wojutyńskiego, o którym wspomina, że ten nigdy nie żył z nim w zgodzie[7]. Podobne świadectwa są bardzo symptomatyczne i z uwagi na nie wydaje się dziwnym zachowanie członków tej rodziny, którzy nie raz dawali podstawę sąsiadom do składania na nich skarg do sądów powiatowych jako na ludzi “niespokojnych”.

Zauważmy, że nie tylko ludzie świeccy, ale i Cerkiew miała złożone i niejednoznaczne relacje z Hulewiczami. Przy czym cierpieli od ich porywczości w równej mierze przedstawiciele tak Kościoła rzymskokatolickiego, jak i Cerkwi prawosławnej i unickiej. Przykładowo, wojski włodzimierski Wasyl Hulewicz z linii zatureckiej (ten, który narzekał w testamencie na swą żonę za złe wychowanie synów), sam nie był przykładem dobroczynności i poszanowania prawa. W jego testamencie nie znajdziemy zwyczajnych w takim wypadku chociaż symbolicznych ofiar na cerkwie i monastery, czy też na świątynię, gdzie on sam chciałby zaznać ostatniego spoczynku. Wasyl Hulewicz nie uważał tego za konieczne. Najwidoczniej był on człowiekiem indyferentnym w sprawach religijnych. Za to nie można go było podejrzewać o obojętność w stosunku do majątków cerkiewnych. Jeszcze w czasach króla Stefana Batorego (dokładnej daty nie ustalono) Wasyl Hulewicz wyróżnił się napadem na majątek sadowski, należący do katolickiej diecezji łuckiej, czym spowodował straty szacowane na sumę 1853 kop i 15 litewskich groszy. Ciąganie po sądach sięgnęło lat 1592-1593, kiedy to Hulewicz został zmuszony do uznania swojego czynu za bezprawny, ale i tak dalej konsekwentnie uchylał się od zadośćuczynienia za straty na rzecz łuckiej kapituły[8]. Jednocześnie jego „źle wychowani synowie” - Michał i Benedykt – w tymże 1592 r. dodali kłopotów swemu ojcu. Pojawiwszy się bez zaproszenia w domu kościelnego sługi w Łucku, bracia zaczęli tam pijatykę, która skończyła się bójką i zgwałceniem żony gospodarza domostwa[9].

Nie przejawiali szczególnego poważania do Cerkwi także dzieci konwertyty-katolika Jerzego Hulewicza (z linii hulewiczowskiej). Odczuli to na sobie unici. Jaskrawym przykładem tego może być zachowanie syna Jerzego – Jana Hulewicza, który razem ze swoimi sługami 9 września 1641 r. na oczach licznie zgromadzonej szlachty rozpoczął bójkę z panami Turowieckimi na cmentarzu opodal Uspieńskiego soboru we Wlodzimierzu. W ruch poszły szable i Turowieccy, doznawszy wielu zranień, ratowali się ucieczką do cerkwi. Wtedy kilka dziesiątek zbrojnej służby Hulewicza wdarło się do świątyni i zadali nowe rany swoim przeciwnikom, zalawszy krwią podłogę w soborze. Nie zważając na oburzenie obecnej tam szlachty (bowiem w tym czasie w świątyni odbywał się zjazd wołyńskiej szlachty dla obioru posłów do Trybunału Lubelskiego), Jan Hulewicz nie uważał za konieczne udzielenia jakichkolwiek wyjaśnień i demonstracyjnie porzuciwszy zjazd, wyjechał z miasta[10].

Zrozumiale jest więc, że swawolny charakter wielu członków rodu Hulewiczów w żaden sposób nie sprzyjał ich dobrym stosunkom z sąsiadami – szlachtą, mieszczanami i Żydami z Łucka. Tragiczny los jednego z nich – Benedykta (z linii zatureckiej), jest tutaj wyraźnym potwierdzeniem. Po całej serii konfliktów i procesów z szeregiem wpływowych osób w łuckim sądzie, sprowokował on przeciwko sobie wystąpienie łuckich mieszczan. Zdecydowali się oni bowiem na krok bez precedensu – na zabójstwo Benedykta Hulewicza całą gromadą w biały dzień w okolicy miasta. Nie uratowało Benedykta ani schronienie się w monasterze Przeczystej Bogurodzicy, gdzie mieszczanie wyważyli drzwi i wyłamali w celi okno, ani sam przełożony monasteru, który uspokajał napastników, ani wreszcie zamkowa straż, która z orężem rzuciła się do rozgonienia tłumu. Hulewicz został brutalnie zamordowany w taki sposób, że fragmenty jego ciała zbierane były później po całym monasterze. Nie komentując stopnia winy sprawców tej tragedii zauważmy, że nawet w tych twardych czasach na Wołyniu podobne wydarzenia trafiały się ogromnie rzadko[11].

Na tle zarysowanych wydarzeń jest charakterystyczne, że aktowy materiał nie przyniósł nam żadnych dokumentów, świadczących o jakimś znaczącym wsparciu Cerkwi przez świeckich przedstawicieli rodu Hulewiczów aż do końca XVI wieku. Normalne jest, że są wzmianki o kosztownościach, podarowanych przez nich rodzinnej cerkwi-mauzoleum w Łucku (św. Dymitra), co daje podstawy do wniosku, że przedstawiciele tego rodu wspomagali materialnie prawosławne duchowieństwo. Jednakże w jakiejś szerszej akcji na rzecz prawosławnych instytucji oświatowych czy dobroczynnych w okresie do 1596 r. nie brali udziału. Możliwe zatem, że rodzina Hulewiczów weszła by do historii Cerkwi przeważnie w negatywnym zabarwieniu, gdyby nie pamiętne wydarzeni, jakim był sobór brzeski, kiedy to wraz z ogłoszeniem unii cerkiewnej rozpoczął się nowy etap aktywności społeczno-religijnej ruskiej szlachty. Właśnie w czasie tego historycznego przełomu, który dał nowy, potężny bodziec do rozwoju religijnej polemiki i konwersjom, wykrystalizowało się świadome i dosyć wyraźne stanowisko Hulewiczów co do wydarzeń w religijnym życiu na Rusi. Dlatego też za celowe i uzasadnione uważam w toku dalszego wywodu tego artykułu dokonanie podziału przedstawicieli tegoż rodu na cztery umowne grupy – prawosławną, rzymskokatolicką, unicką i protestancką. Zauważmy też od razu, że do kręgu członków tych grup włączeni są nie tylko wierni wzmiankowanych wyznań chrześcijańskich, ale wszyscy przedstawiciele rodu Hulewiczów (bez względu na wyznanie), jacy w różnym czasie udzielili na rzecz danego wyznania jakiejkolwiek pomocy materialnej bądź politycznej, kierując się religijnym, osobistym bądź politycznym zamysłem. Dlatego też jedna i ta sama osoba może jednocześnie figurować w różnych konfesyjnych obozach.

Hulewiczowie - prawosławni.

Od momentu proklamowania unii brzeskiej prawosławna szlachta Wołynia i ziem ukrainnych w swej walce z Cerkwią unicką aktywnie wykorzystywała metodę politycznego nacisku na swych przeciwników przede  wszystkim przez swą aktywność na sejmikach ziemskich i w sejmie. Ta 'parlamentarna walka” była jednym z najbardziej skutecznych sposobów obrony praw Cerkwi prawosławnej aż do jej prawnego uznania w początku lat 30. XVII w. i trzeba tu też przyznać, że rola rodu Hulewiczów w tej walce była bardzo widoczna. Paradoksalne jest to, że pierwszym Hulewiczem, kto zdecydowanie stanął na straży praw Cerkwi prawosławnej, był Damian Hulewicz (nie wiadomo, z jakiej linii), który był arianinem. Brał on udział w pracy prawosławnego (antyunijnego) soboru w Brześciu w październiku 1596 r.[12]

Hulewiczowie konsekwentnie włączyli się w tę polityczną walkę. I tak w 1601 r. deklarację wołyńskiej szlachty o gotowości do obrony lubelskiego bractwa przy tamtejszej cerkwi Przemienienia Pańskiego podpisało czterech przedstawicieli rodu – łucki pisarz ziemski Michał Hulewicz-Wojutyński, Andrzej Hulewicz (Zaturecki?), Michał Hulewicz (Zaturecki?) oraz Jerzy Hulewicz (może gałąź hulewiczowska)[13]. Najaktywniejszym ze wspomnianych był niewątpliwie Andrzej Hulewicz, który przynajmniej dwukrotnie – w latach 1608 i 1616, podpisywał instrukcje wołyńskiej szlachty przeznaczone dla posłów na sejm, gdzie zawarte były wymagania obrony praw Cerkwi prawosławnej[14]. Wśród autorów instrukcji z lat 1608, 1616, 1632 i 1639, które zawierały punkty biorące w obronę Cerkiew prawosławną, znajdujemy także imię wspomnianego wcześniej Michała Hulewicza, a także innych – Teodora, Łukasza oraz Daniela Hulewiczów-Wojutyńskich[15].

Instrukcje poselskie to nie jedyny sposób obrony wyrażenia swej woli przez uczestników powiatowych sejmików, życzących sobie obrony praw Cerkwi. Mogli oni też podawać protestacje do sądów powiatowych. Analiza tego typu źródeł prowadzi do rozszerzenia kręgu Hulewiczów, zaangażowanych w polityczną walkę po stronie prawosławia. Wiadome są mi dwie takie sytuacje, powiązane ze złożeniem tego typu protestacji. Pierwsza to protestacja z 10 września 1607 r. przeciwko nominowaniu na władyctwo łuckie Ostafiego Jeło-Malińskiego, którą poparli Gniewosz i Iwan Hulewiczowie (gałąź nieustalona)[16]. Druga zaś pochodzi z 1 września 1632, i skierowana była przeciwko kandydaturze Józefa Bakowieckiego na biskupią katedrę we Włodzimierzu Wołyńskim. Tę protestację poparło czterech Hulewiczów: łucki podkomorzy Jerzy (gałąź hulewiczowska), pisarz ziemski łucki Semen (linia wojutyńska), Paweł (także linia wojutyńska) oraz Iwan (linia nieustalona)[17].

Ważnym wkładem Hulewiczów w polityczną walkę prawosławnej szlachty wołyńskiej z unią było także uczestniczenie przedstawicieli rodu w założeniu bractwa prawosławnego w Łucku. Wiadomo, że wśród jego założycieli w latach 1617-1619 było siedmiu Hulewiczów: czterech z linii wojutyńskiej - łucki podsędek Michał, Jacek, Semen oraz Teodor, a także pochodzący z nieustalonych linii – Iwan, Roman i Piotr[18].

Walka polityczna między unitami i prawosławnymi (o której była mowa powyżej), niekiedy przekształcała się w akcje z użyciem siły. W szeregu takich wypadków jedna ze stron (zarówno unici, jak i prawosławni) opierając się na uzbrojonych oddziałach swoich zwolenników, dochodziła swych praw tam, gdzie przez słabość władzy wykonawczej nie mogła przejąć tych cerkwi i majątków, które przeszły w jej posiadanie zgodnie z postanowieniami odpowiednich sądów. Trzeba przy tym zauważyć, że w podobnych przypadkach Hulewiczowie udzielili Cerkwi prawosławnej bardzo poważnej pomocy. Przykładowo, podczas konfliktu biskupa Sylwestra Hulewicza-Wojutyńskiego z unickim biskupem Atanazym Krupeckim (o czym więcej w dalszej części artykułu), wyróżnili się po stronie prawosławnych Aleksander i Daniel Hulewiczowie-Wojutyńscy. Za aktywny udział w szturmie na monaster Św. Spasa ogłoszono ich infamisami[19].

Hulewiczowie brali także udział w antyunijnych akcjach na Wołyniu. W październiku 1637 r. łucki biskup prawosławny Atanazy Puzyna odebrał majątki łuckiej kapituły unickiej, które po śmierci biskupa Jeremiasza Poczapowskiego miały przejść do prawosławnych. W sytuacji, kiedy unici nie chcieli dobrowolnie ustąpić z rzeczonych majątków, władyka Atanazy uciekł się do zastosowania siły. W dniach 30-31 października oddział kilkuset zbrojnych pod dowództwem Jana Hulewicza (linia hulewiczowska) zajął miasteczko Różyszcze i wieś Wodyrady, wyganiając stamtąd unickich kapłanów i gospodarskich zarządców unickiej kapituły[20].

Walka “o dusze” między zwolennikami i przeciwnikami unii toczyła się różnymi drogami i metodami. Oprócz wspomnianych już form walki bardzo efektywnym było zastosowanie przez szlachtę prawa patronatu w stosunku do cerkwi i monasterów w swych majętnościach. Ta sfera działalności posiada w naszych rozważaniach szczególne znaczenie, jako, że jaskrawo ilustruje osobisty (a nie kolektywny) stosunek Hulewiczów do konkretnej sytuacji, która wynikała jako następstwo religijnego konfliktu.

Według praw obowiązujących w państwie polsko-litewskim, każdy szlachcic opiekujący się cerkwiami w swoich dziedzicznych posiadłościach, miał wynikające z tego prawo tzw. podawania, czyli osadzenia kapłana w parafii. W warunkach religijnego konfliktu tylko od właściciela zależało, czy na danej parafii zasiądzie kapłan prawosławny, czy unicki. Dokumenty, jakie zachowały się do naszych czasów świadczą, że konsekwentni zwolennicy prawosławia z rodu Hulewiczów aktywnie korzystali z prawa podawania w walce z unitami. Świadectwem takiej postawy jest konflikt wokół cerkwi św. Dymitra w Łucku.

Spór między łuckim biskupstwem prawosławnym a rodem Hulewiczów o prawo własności do cerkwi św. Dymitra i majątku Korszowiec sięgał swymi korzeniami XVI wieku, kiedy to jeden z Hulewiczów – łucki biskup Teodozy – odbudował tę świątynię, przez szereg lat stojącą jako opuszczona. Ponadto wśród Hulewiczów funkcjonowała rodzinna tradycja, jakoby to ich przodkowie ufundowali tę świątynię jeszcze “w czasach książąt ruskich”, a ich spadkobiercy – litewscy książęta i polscy królowie, jakoby potwierdzali prawo patronatu rodu nad tą cerkwią[21].

Inne było w tej kwestii stanowisko łuckich biskupów prawosławnych, dla których działalność władyki Teodozego Hulewicza była dowodem na to, że cerkiew dymitrowska wraz z majątkiem Korszowiec ma być właśnie w ich podawaniu. Sytuacja była skomplikowana z powodu braku jakichkolwiek dokumentów potwierdzających swe prawa przez obie strony, przez co problem świątyni i jej majątku pozostał nierozwiązany, przedłużając wrogość między Hulewiczami i luckimi biskupami prawosławnymi. Jednakże do 1596 r. problem ten nie nabrał jakiejś szczególnej ostrości, pozostając jednym z wielu majątkowych sporów Hulewiczów z ich sąsiadami. Sytuacja diametralnie zmieniła się po soborze brzeskim 1596 r., kiedy to rodzina Hulewiczów-Zatureckich przyjęła wyraźne stanowisko antyunijne. W ten sposób łucki władyka-unita stał się nie zwykłym uczestnikiem sporu majątkowego, a nabył rysów przeciwnika ideologicznego.

Tak więc Hulewiczowie mieli tak religijne, jak i ideologiczne podstawy do prowadzenia walki z łuckimi unitami. Nie jest więc dziwne, że przedstawiciele właśnie tego rodu w końcu XVI – początku XVII w. okazywali szczególna aktywność w religijnych sporach w Łucku. Tak na przykład, wspominany już Wasyl Hulewicz (Zaturecki) niedługo przed śmiercią włączył się do walki z unią – w listopadzie 1600 r. zajął on majątek Korszowiec oraz przyłączył do swych włości ziemię z zamku łuckiego wraz z cerkwią św. Dymitra[22]. Starania łuckich biskupów o doprowadzenia do oskarżenia Hulewiczów przed sądem nie zakończyły się sukcesem. W ten sposób az do utworzenia bractwa w Łucku cerkiew dymitrowska była jedyną prawosławna świątynią w mieście.

Zrozumiałe jest zatem, że właśnie wokół tej cerkwi toczyła się walka między zwolennikami i przeciwnikami unii w Łucku. Prawosławni kapłani zgodnie z bezpośrednią wskazówką potomka Wasyla Hulewicza – Andrzeja Hulewicza (Zatureckiego), odkrycie agitowali parafian cerkwi unickich przeciw unii, odprawiali liturgię w prywatnych mieszkaniach itp. Próby unitów, by oprotestować działania strony przeciwnej, na drodze ustanowionego przez prawo porządku nie zakończyły się żadnym sukcesem.

Bardzo charakterystyczna była sytuacja, mająca miejsce w lecie 1615 r., kiedy to trzech prawosławnych kapłanów wyświęciło olej w mieszkaniu mieszczki Maciejowej Lecukowicz, będącej parafianką unickiej cerkwi św. Michała. Kiedy dowiedzieli się o tym członkowie unickiej kapituły, natychmiast przybyli na miejsce zdarzenia w towarzystwie woźnego, żądając wyjaśnień. Kapłani prawosławni zupełnie nie przejęli się obecnością sądowego sługi i z wielką szczerością odpowiedzieli: “Przyszliśmy odzyskać zagubionych i życzymy sobie nie tylko waszych parafian, ale i was samych odzyskać”. I dodali znacząco: “A wy nie możecie nam tego zabronić i nie zabronicie, ale czy ledwie sami pozostaniecie w swojej skórze”[23].

Reakcja na te wydarzenia unickiego biskupa łuckiego Eugeniusza Jeło-Malińskiego była bardzo ostra – zebrawszy oddział uzbrojonych sług wtargnął do cerkwi św. Dymitra i potargawszy za brodę tamtejszego prawosławnego kapłana, wyniósł ze świątyni antyminsy[24].

Tak więc cerkiew św. Dymitra, będąca pod patronatem Andrzeja Hulewicza, była centrum prawosławnej opozycji w Łucku w początkach XVII wieku. Właśnie przy niej toczyła się dosyć aktywna działalność antyunijna, przy niej też życzyli sobie znaleźć wieczny spoczynek wpływowi przedstawiciele miejscowej prawosławnej gromady. Na znaczeniu świątynia ta zaczęła tracić w końcu drugiego dziesięciolecia XVII w. Przypuszczam, że stało się to z dwóch przyczyn. Po pierwsze, archeologiczne badania dowodzą, że cerkiew św. Dymitra była bardzo mała. Dlatego też po założeniu bractwa właśnie do nowej cerkwi brackiej przeniosło się centrum duchowego i politycznego życia prawosławnej wspólnoty Łucka. Po drugie, nie później niż w 1623 r. zmarł aktywny obrońca prawosławia oraz patron cerkwi dymitrowskiej Andrzej Hulewicz. Po tym świątynia ta przeszła w ręce jego katolickich potomków, a niedługo później, do zakonu dominikanów.

O tych dramatycznych wydarzeniach w historii rodu Hulewiczów będzie mowa dalej. Teraz wspomnimy tylko tyle, że przejście świątyni pod patronat zakonników-kaznodziejów stworzyło warunki do powstania nowego – antykatolickiego (łacińskiego) – kierunku działalności Hulewiczów, którzy uporczywie domagali się w sądach oddania cerkwi pod patronat prawosławnej części rodu. Wyróżnił się w tej walce pisarz ziemski łucki Semen Hulewicz-Wojutyński wraz ze swymi krewnymi z linii wojutyńskiej – Pawłem i Andrzejem.

Ród ten, oprócz politycznego poparcia, sprzyjał Cerkwi prawosławnej także poprzez swoje fundacje. Tutaj niewątpliwym liderem była, znana powszechnie w historii ukraińskiej, Halszka Hulewiczowa. Według niektórych dzisiejszych historyków-konceptualistów, pochodziła ona z dołżeckiej linii tej rodziny. Takie przypuszczenie wyraziła zwłaszcza Natalia Jakowenko w swej pracy o szlachcie ukraińskiej. Jednakże odnaleziony przeze mnie testament Wasyla Hulewicza potwierdził trafność wnioskowania, wyrażonego przez wybitna badaczkę historii Kijowsko-Mohylanskiej Akademii Z. Chyżniak, że Halszka pochodziła nie z linii dołżeckiej Hulewiczów, a z zatureckiej[25].

Wiadomo, że Halszka Hulewiczowa była zawsze gorliwą wierną Cerkwi prawosławnej. W jej życiu były dwa wydarzenia, dzięki którym imię tej wybitnej kobiety weszło do ukraińskiej historii na równi z jej wybitnymi współczesnymi – św. Piotrem Mohyłą, Jowem Boreckim, i Piotrem Sahajdacznym. Pierwsza i najważniejsza, to fundacja monasteru brackiego i szkoły w Kjowie, w oparciu o którą powstała później Akademia Kijowsko-Mohlanska. Fundacja ta była dokonana 14 października 1615 r., kiedy to Halszka mieszkała w Kijowie razem ze swoim drugim mężem, Stefanem Łozką. Szkole i monasterowi podarowała ona siedzibę z ziemią, znajdującą się w centrum Padołu, niedaleko od rynku. Czyn swój fundatorka motywowała gorliwością do Wschodniej Cerkwi oraz miłością do “narodu ruskiego”[26].

Po drugie zaś, Halszka Hulewiczowa stała się dobrodziejką ukraińskiego prawosławia w ostatnich latach swego życia. Mieszkając na starość w Łucku (zmarła w 1642 r.), była ściśle związana z miejscowym bractwem prawosławnym, na korzyść którego zapisała w swym testamencie (z 2 kwietnia 1641 r.) część swego majątku. Będąc wówczas niezbyt zamożną szlachcianką, podarowała temu znaczącemu duchownemu i oświatowemu centrum prawoslawia na Wołyniu wszystko, co mogła – 200 zł na bracką cerkiew, 200 zł na monaster i 50 zł na szpital[27]. Prócz tego na rzecz bractwa miało przejść srebro, zastawione u mozyrskiego ihumena Metodego, o ogólnej wadze 13 grzywien (srebro to trzeba było jednakże wykupić)[28]. Według swych możliwości wsparła także Halszka czerniczycki żeński monaster, ofiarowując mu 30 zł, a kapłanom, czerniczyckiemu i przeczysteńskiemu, obiecała po 10 zł[29].

Działalnością dobroczynna na rzecz Cerkwi prawosławnej odznaczali się także i inni przedstawiciele rodu Hulewiczów, każdy na miarę swych finansowych możliwości. I tak w 1634 r. Anna Hulewiczowa (linia zaturecka, siostra wujeczna Halszki), ofiarowała łuckiemu bractwu 1000 zł, zabezpieczone na miasteczku Iwanków oraz okolicznych wsiach w województwie kijowskim[30]. Zachowały się także donacje na Cerkiew także i w testamentach innych Hulewiczów. Wiadomo, że inna Anna Hulewiczowa (zmarła nie później, niż w 1634 r., jej linia rodzinna nie jest ustalona, była żoną księcia krzysztofa Kozyki), została pochowana w monasterze zimneńskim pod Włodzimierzem i darowała na ta wspólnotę 70 zł[31]. Z kolei na cerkiew Pokrowy w Wojutynie ofiarowali pieniądze w swym testamencie Jacek (20 zł, testament z 1626 r.) oraz Iwan Hulewicz-Wojutyński (10 zł, testament z 1627 r.)[32].

Materiał aktowy potwierdza to, że Hulewiczowie nie ograniczali się tylko do politycznego i finansowego popierania Cerkwi prawosławnej. Ustalono, że przedstawiciele tego rodu stawali się także mnichami w celu popierania swej rodzimej Cerkwi postem i modlitwą. Najznamienitszą osobą z grona Hulewiczów, którzy przyjęli duchowny stan, był, bez wątpienia przemyski biskup Sylwester Hulewicz z linii wojutyńskiej. Idzie tu oczywiście o Semena, niegdysiejszego pisarza łuckiego ziemskiego sądu, o którym była już wcześniej mowa.

Życie tego człowieka zdecydowanie zmieniło się po śmierci króla Zygmunta III, kiedy to pod naciskiem prawosławnej opozycji nowy król, Władysław IV, uznał prawosławną hierarchię w Rzeczypospolitej i zgodził się przekazać jej te eparchie, gdzie unici mieli ograniczone wpływy. Jedną z takich eparchii była przemyska, w której od 1611 r. bardzo aktywnie, ale bez widocznych sukcesów, usiłował wprowadzić unię biskup Atanazy Krupecki. Wydaje się, że strona prawosławna wysunęła kandydaturę Hulewicza na biskupstwo przemyskie nie przypadkowo. Znany był on jako człowiek zdecydowany i zapalczywy (tak, jak i większość przedstawicieli tego rodu), i z tego powodu nie powinien ugiąć się przed niemniej upartym i zdecydowanym biskupem Atanazym Krupeckim. I trzeba powiedzieć, że oczekiwania prawosławnych, związane z osobą Hulewicza, w pełni się potwierdziły.

20 marca 1633 r. odbył się jego wybór na biskupstwo przemyskie i samborskie, który stał się świadectwem masowego poparcia i dużego stopnia zaufania okazanego Hulewiczowi ze strony prawosławnej społeczności Rusi Czerwonej. Akt jego wyboru oprócz metropolity Piotra Mohyły i biskupa Józefa Boryskowicza poparło blisko 80 prawosławnych zakonników i kapłanów oraz około 100 świeckiej szlachty ziemi przemyskiej – razem około 200 osób[33].

Nowy biskup rościł pretensje wobec polskiej władzy do trzech monasterów na Podkarpaciu – w Ławrowie, Spasie i w Smolnicy, wraz z ich majątkami i przynależnościami. Dążeń tych nie uznawał biskup unicki, który wraz ze swymi zwolennikami osiadł w monasterze spaskim, nie chcąc ustąpić prawosławnym. Mając na celu osiągnięcie swych praw, Sylwester Hulewicz zdecydował się na krok bez precedensu – zebrał 10 tysięczne szlacheckie pospolite ruszenie ziemi przemyskiej i na jego czele wyruszył przeciwko swemu adwersarzowi. W roku 1636 miało miejsce bardzo dramatyczne wydarzenie w dziejach Cerkwi ruskiej – odziały biskupa sylwestra Hulewicza pod jego osobistym dowództwem wzięły szturmem monaster Św. Spasa koło Sambora - rezydencję biskupa unickiego. Doszło do prawdziwej bitwy – obydwie strony otworzyły ogien z rusznic, a monaster był poddany artyleryjskiemu ostrzałowi. W rezultacie tej potyczki zginął brat biskupa Krupeckiego, kilkunastu jej uczestników doznało bardzo poważnych obrażeń[34]. Niedługo po tych wydarzeniach w ręce prawosławnych przeszły i monastery w Ławrowie i Smolnicy.

Tak więc zdecydowane (w stylu iście Hulewiczowskim) rozwiązanie religijnych problemów przez władykę Sylwestra stworzyło możliwość stronie prawosławnej zająć w pełni eparchię przemyską wraz z jej majętnościami, sprowadzając tam wpływ biskupa unickiego do minimum. Ale ostatecznego zwycięstwa w tej walce Sylwester Hulewicz i tak nie osiągnął. Jego konkurent – władyka Atanazy Krupecki, przejawił nie byle jaką energię i wytrwałość i osiągnął w sądach uznanie czynów Hulewicza za bezprawne. Prawosławnego biskupa i wielu uczestników szturmu na monaster spaski obłożono infamią. W 1638 r. Krupecki ponowił próbę odzyskania utraconych monasterów i majątków. Próba ta okazała się nieudana. Zwolennicy Hulewicza przeciwstawili się temu zbrojnie. Wreszcie, w 1641 r. spór ten rozwiązano drogą kompromisu – w zamian za zdjęcie infamii Hulewicz odstąpił Krupeckiemu monaster w Ławrowie, zostawiając sobie wspólnoty w Spasie i Smolnicy, wraz z ich majątkami[35].

Swoją pasterską działalność władyka Sylwester Hulewicz-Wojutyński spędził w ciągłej walce ze swoim unickim konkurentem. Dokładna data jego zgonu nie jest niestety znana. Dostępny mi materiał źródłowy wzmiankuje władykę przemyskiego pod rokiem 1646 – jeszcze jako czynnego, a w 1646 – juz jako zmarłego. Dlatego też data jego śmierci – 1645 r. - zaproponowana przez wydawców korpusu źródeł AOSBM, wydaje się najbardziej wiarygodna[36].

Władyka Sylwester to nie jedyny członek rodu, który przyjął duchowne święcenia. Wiadomo, że w początku XVII w. inny przedstawiciel Wojutyńskiej linii rodziny – Petronij Hulewicz, zrobił dosyć dużą karierę w Cerkwi prawosławnej. Jego imię spotykamy w dokumentach z roku 1617, kiedy to, będąc archimandrytą monasteru poczajowskiego, otrzymał na mocy przywileju królewskiego pod swój zarząd jeszcze dwa monastery w Owruczu wraz z ich majątkami[37].

Poszukiwali swego miejsca w stanie zakonnym także przedstawiciele gałęzi drozdeńskiej rodu Hulewiczów. Znany jest fakt, że ze związku Gniewosza Hulewicza i Anny Witoniżskiej narodziło się nie mniej niż pięcioro dzieci, z których dwoje przyjęło mnisi postrzyg. Imię jednego z nich – Atanazego Hulewicza – powiązane jest z pewną niewyjaśnioną okolicznością w historii łuckiego bractwa. Powszechnie przyjmuje się, że będąc jeszcze świeckim, Atanazy (Andrzej) Hulewicz, mając zamiar w najbliższym czasie zostać mnichem, podarował w 1642 r. monasterowi łuckiego bractwa swoje dziedziczne wsie Drozdzin, Dołhe, Semerenki oraz Hudczyj Bród. Tekst tego legatu wydany został w zbiorze dokumentów do historii bractwa łuckiego[38]. Jednakże nowo odnalezione dokumenty w aktowych księgach sądu grodzkiego łuckiego dają możliwość wysnuć wniosek, że takiego legatu na rzecz monasteru w rzeczywistości nie było. Bowiem mnich Atanazy 9 października 1643 r. podał protestację przeciwko swemu ihumenowi, który, jak się okazało, podstępnie go oszukał. Rok wcześniej (w r. 1642), zamiast plenipotencji dotyczącej jakiejś sprawy dłużnej, podsunął mu do podpisu zapis donacyjny powyższych miejscowości na rzecz monasteru. Hulewicz, jako człowiek ufny, podpisał ów dokument nie czytając go. W rezultacie tego wydarzenia mnich Atanazy znalazł się w bardzo nieprzyjemnej sytuacji – w sposób bezprawny odebrano mu majątek, a z rodzicami, którzy prawnie oprotestowali ów zapis, miał bardzo złe stosunki[39]. Jasne jest, że Atanazy Hulewicz zepsuł swe relacje nie tylko z własnymi rodzicami, ale i z ihumenem własnego monasteru. Z tego to powodu ponowne włączenie się w tryb życia monastycznego było dla niego bardzo skomplikowane. Dlatego też już w końcu roku 1643 spotykamy Atanazego Hulewicza już nie w monasterze, a we własnych majętnościach, gdzie – dodajmy - dosyć ciężko uciskał miejscowych chłopów. Jeżeli chodzi o rodzinną własność, wspomnianą w owej pseudofundacji z 1642 r., to najprawdopodobniej nie przeszła we władanie brackich mnichów[40].

Drogę życia konsekrowanego wybrała także rodzona siostra wspomnianego wcześniej mnicha Atanazego – Anna Hulewiczówna (z linii drozdeńskiej), która została mniszką monasteru słowickiego[41]. Niewiele o niej wiadomo. W 1644 r. skwitowała ona swego brata Semena Hulewicza z wypłaty części sumy (200 zł) od całości zapisu na jej rzecz liczącego 600 zł, którą to sumę w swym testamencie pozostawiła jej matka, Anna Witoniżska[42].

W 1623 r. wśród mniszek prawosławnego monasteru w Czetwertni wzmiankowana jest Maryna Hulewiczowa (linia nieustalona)[43]. Ponadto, w testamencie Teodora Hulewicza (linia wojutyńska) z 1622 r. wzmiankowana jest jego siostra – mniszka Marusza, która najprawdopodobniej była prawosławna, ale bardziej szczegółowych wiadomości o niej nie udało się odnaleźć[44].

Tak więc rola Hulewiczów w obronie interesów Cerkwi prawosławnej w końcu XVI – pierwszej połowie XVII w. była bardzo znaczącą. Grupa prawosławna tej rodziny była bardzo liczna – udało się zidentyfikować około 30 osób, które w różny sposób popierały Cerkiew prawosławną, demonstrując przy tym swą aktywność praktycznie we wszystkich sferach życia społeczno-religijnego. Hulewiczowie wyróżniali się na sejmikach, brali udział w zbiorowych deklaracjach i protestacjach w sprawie obrony prawosławia, stali u źródeł założenia łuckiego bractwa, zapełniali szeregi prawosławnego stanu mniszego, a kiedy trzeba było, to z orężem w rękach zdobywali unickie monastery i cerkwie.

Absolutną większość z nich stanowili wierni Cerkwi prawosławnej, chociaż z nieustalonych motywów pomocy prawosławiu udzielali także ci Hulewicze, którzy wyznawali rzymski katolicyzm i arianizm. Jednakże grupa prawosławna miała i swe słabe strony. Przykładem tej słabości niech będzie swego rodzaju sponsorska działalność Hulewiczów. Według stanu naszej wiedzy, dokumentalnie potwierdzone jest przekazanie w tym okresie na rzecz Cerkwi prawosławnej przez różnych przedstawicieli rodu siedziska w Kijowie, 1600 zł oraz 13 grzywien srebra. Względnie skromny wkład Hulewiczów jako ofiarodawców wyjaśnić można tym, że prawosławie popierali politycznie aktywni, ale przeważnie niezamożni przedstawiciele rodziny, przeważnie linii wojutyńskiej i zatureckiej. To pierwsza cecha działalności prawosławnej koalicji Hulewiczów. Drugą cechą zaś było postępujące wygasanie prawosławnej linii Hulewiczów-Zatureckich w 20. i 30. latach XVII w. i przemieszczenie głównego centrum walki antyunijnej w środowisko Hulewiczów-Wojutyńskich.

Hulewiczowie – rzymscy katolicy.

Energiczna społeczno-polityczna oraz dobroczynna działalność prawosławnej części rodziny Hulewiczów była na tyle zauważalna, że niektórzy współcześni badacze poczęli jawnie ignorować dostrzegalny fakt konwersji przedstawicieli rodu na inne chrześcijańskie wyznania, zwłaszcza do rzymskiego katolicyzmu. Na przykład w jednej ze swych prac Natalia Jakowenko stanowczo zaprzeczyła wiarygodności danych dotyczących religijnych konwersji, zaprezentowanych w pracy Melecego Smotryckiego „Trenos”. Fakt masowego przechodzenia przedstawicieli dziesiątków magnackich i szlacheckich rodzin do innych konfesji, przytoczonych przez Smotryckiego, wyjaśniany był jako zwykły zwrot polemiczny. N. Jakowenko stwierdziła, że Smotrycki „opłakuje ponad miarę” konwersje Hulewiczów, przytaczając przykład społeczno-religijnej działalności Halszki Hulewiczowej[45].

Nie uważam podobnego podejścia za naukowo uzasadnionego, bowiem przykład dotyczący jednej osoby nie może być podstawą do wnioskowania o ogólnej sytuacji w rodzie, zwłaszcza tak licznej, jak Hulewiczowie. I nie zważając na to, że zaprezentowany wcześniej rezultat badań na pierwszy rzut oka może potwierdzać koncepcję N. Jakowenko, dane archiwalne świadczą, że Melecy Smotrycki jednak wiedział, o czym pisze. Zwróćmy się więc do tych danych.

Dokumenty, jakimi obecnie dysponujemy, przedstawiają rzymskokatolicką część rodziny Hulewiczów przeważnie od strony płaszczyzny dobroczynności, i w niewielkim zakresie, religijności. Właśnie w tej sferze działalności szczególnie barwnie prezentuje się ten rodzinny dramat, jaki przeżyli Hulewiczowie na tle religijnego konfliktu między prawosławiem i katolicyzmem na Wołyniu w pierwszej połowie XVII w. Najboleśniej wyobraził się ów dramat w zatureckiej linii rodu.

Powiedziano wcześniej, że to właśnie Hulewiczowie z linii zatureckiej od samego początku konfliktu religijnego, związanego z proklamacją unii brzeskiej, stanowczo stanęli w obronie Cerkwi prawosławnej. Wyróżnił się w tej walce zwłaszcza Andrzej Hulewicz oraz jego siostra – Halszka Hulewiczowa. Jednakże aktywny udział w konflikcie z Kościołem rzymskokatolickim i Cerkwią unicką, tak w aspekcie majątkowym, jak i religijnym, nie uchroniło rodziny od wstrząsów, związanych ze zmianą konfesyjnych sympatii jej przedstawicieli.

Kiedy Andrzej Hulewicz walczył z unitami w Łucku, jego syn – Dymitr Hulewicz – niepostrzeżenie wzrastał pod czujnym okiem katolików. W rezultacie tego między ojcem i snem zaznaczył się -jak przypuszczam – typowy dla tych czasów konflikt pokoleń. Dymitr Hulewicz nie podzielał religijnych poglądów swego ojca i tak dalece przejął się swym pociągiem do katolicyzmu, że jeszcze w młodym wieku wstąpił do dominikanów, przyjmując zakonne imię Hipolit. Całkiem możliwe, że był on w tym czasie ostatnim przedstawicielem zatureckiej linii rodu płci męskiej. Do takiego przypuszczenia skłania fakt skoncentrowania w jego rękach większej części rodowej własności Hulewiczów w województwie bracławskim i wołyńskim, którą w 1601 r. podzielił między swymi dziećmi jego dziad – Wasyl Hulewicz, a także brak w rejestrze podymnego województwa wołyńskiego z 1629 r. linii Hulewiczów-Zatureckich.

Wstąpienie Dymitra Hulewicza w mury zakonu dominikanów nakreśliło też losy jego majętności. Dnia 9 października 1623 r. uczynił on fundację na rzecz łuckiego klasztoru, w którym sam mieszkał. Fundacja ta, bez wątpienia, była najbogatszym ze wszystkich nadań, jakie otrzymał jakikolwiek związek wyznaniowy od tej rodziny. Zgodnie z tym nadaniem w rozporządzenie dominikanów przechodziły wołyńskie wsie Korszowiec, Werbiejów, Pułhany i Holeszów, nienazwany folwark z dworem na łuckim przedmieściu, a także dwór na łuckim zamku z cerkwią św. Dymitra. Prócz tego oo. dominikanie otrzymali prawo do dziewięciu majątków w powiecie winnickim województwa bracławskiego. Były to następujące wsie: Sutyski, Woroszyłowce, Witawa, Szeryniów, Borsuków, Jacków, Masnów, Żukowce i Dżunków[46].

Tak szczodry dar na rzecz Kościoła nie mógł wywołać zadowolenia u krewnych o. Hipolita. Ale jeśli oprotestowanie w sądzie donacji tych majątków było w praktyce niemożliwe, to sytuacja z cerkwią św. Dymitra oraz dworem w łuckim zamku dawała szansę na sukces i Hulewiczowie z tego skorzystali. Przy czym nie jest pewne, czy sam ofiarodawca zdawał sobie sprawę ze skandalu, jaki sprowokował chcąc przekazać prawosławną świątynię katolickiemu klasztorowi.

Po pierwsze, jego prawosławni krewni (przede wszystkim z linii wojutyńskiej) oświadczyli, że cerkiew św. Dymitra znajduje się pod opieką wszystkich Hulewiczów i jest rodowym mauzoleum, dlatego też o. Hipolit nie miał prawa samodzielnie oddać jej dominikanom.

Po drugie zaś, w świątyni przechowywane były kosztowności[47] i przekazanie ich w ręce obcych ludzi wywołała naturalne w takim wypadku oburzenie.

Po trzecie wreszcie, w rozpaleniu tego sporu odegrał swa rolę, tak, jak przypuszczam, i czysto psychologiczny aspekt tej sprawy. Przypomnę, że przekazana oo. dominikanom cerkiew nosiła wezwanie św. Dymitra, - imię, które otrzymał przy chrzcie przyszły Hulewicz-dominikanin, i które zostało przez niego zmienione przy otrzymaniu święceń na zakonne imię Hipolit. Niewątpliwie  gorliwi obrońcy prawosławia upatrywali w tym dla siebie jakiegoś złowieszczego symbolu. Dodatkowo sytuacja wokół cerkwi św. Dymitra skomplikowała się, kiedy do sporu o tę świątynię wystąpił w roli trzeciej siły unicki biskup Jeremiasz Poczapowski, odnawiając pretensje łuckiej diecezji i do cerkwi, i do majątku Korszowiec[48].

Całkowicie naturalne wydaje się, że wydarzenia, toczące się wokół cerkwi św. Dymitra, szybko wyszły poza krąg czysto rodzinnego konfliktu, i nabyły szerokiego rozgłosu pośród szlacheckiej społeczności Wołynia. I chociaż świątynia ta nie była zamieniona przez dominikanów na kościół (faktycznie otrzymali oni tylko prawo patronatu nad nią, natomiast realnie posiadali majątek Korszowiec), to Hulewiczowie podkreślali ciągle religijny aspekt tej sprawy. Nie zważając na to, że przegrywali oni jeden sądowy proces za drugim, ciągle nie ustawali w wysiłkach, by sprawę tę ciągle odnawiać w sądach różnych instancji. Walka o tę świątynię ciągnęła się przez kilka dziesięcioleci, i zakończyła się przegraną Hulewiczów, którzy musieli uznać za fakt to, że cerkiew i majątek pozostały pod patronatem dominikanów[49].

Jednakowoż o. Dymitr-Hipolit Hulewicz był, bez wątpienia, najbardziej znanym, ale nie jedynym zwolennikiem rzymskiego katolicyzmu w tej rodzinie w pierwszej połowie XVII w. W aktowych księgach województwa wołyńskiego zachowały się dokumenty świadczące o poparciu Kościoła także przez innych przedstawicieli tego rodu. W ich liczbie wybitne miejsce zajmuje najbogatszy z Hulewiczów – łucki podkomorzy, magnat wołyński Jerzy, pochodzący z hulewiczowskiej gałęzi tego rodu. Wiadomo, że już w 1610 r. podarował on kolegium jezuickiemu nieruchomość na łuckim przedmieściu – folwark Patrykowczyzna[50]. Swej fundatorskiej działalności magnat ten nie zaprzestał i później. W 1631 r. podarował on pewna sumę, pożyczoną niegdyś przez zmarłego Andrzeja Górewicza, łuckiemu klasztorowi dominikanów. Suma ta, jak na owe czasy była solidna, i wynosiła 1116 zł polskich i 20 groszy[51].

Dzieci Jerzzego Hulewicza zostały wychowane w wierze katolickiej. Jedna z jego córek, Anna Hulewiczówna, została mniszką w klasztorze ss. brygidek w Łucku. Inna zaś, Marianna, nie później niż w 1644 r. ofiarowała na ten klasztor 1000 zł[52]. Aczkolwiek mieszkała ona przy tym klasztorze, ale jej status – mniszki czy gościa – nie był określony.

Dobroczynna działalność Jerzego i Marianny Hulewiczów niebawem stała się obiektem zainteresowania społecznego. W 1648 r. zakonnicy z klasztoru brygidek w Łucku pozwali synów Jerzego Hulewicza – Wacława i Jana, oskarżając ich o zatajenie testamentu ojca. Według twierdzeń pozywających, ostatnią wolą łuckiego podkomorzego było szczodre obdarowanie kościołów i szpitali. W ich liczbie był i łucki klasztor brygidek. Pieniądze, zgodnie z legatem, miały być przeznaczone także na prowizję dla jego córki, zakonnicy Anny Hulewicz, żyjącej w tym klasztorze. Szkodę, uczynioną przez synów Jerzego Hulewicza, brygidki wyceniały na 3000 zł. Wacław i Jan Hulewiczowie zkolei stwierdzali pod przysięgą, że nigdy nie byli w posiadaniu  żadnego testamentu swego ojca. Dlatego też sąd, z powodu braku jakiegokolwiek dowodu istnienia takiego testamentu, odmówił brygidkom pozytywnego załatwienia ich pozwu[53].

Bardziej owocnym dla brygidek okazał się proces z Hulewiczami, dotyczący ostatniej woli Marianny Hulewiczówny. Wiadomo, że w 1644 r. z powodu odmowy wypłacenia pieniędzy zgodnie z jej legatem, Jan i Wacław Hulewiczowie byli skazani na infamię, i w końcu, w wyniku ciągłych procesów, zmuszeni zostali przez brygidki do wypłacenia sumy 1000 zł[54].

Nadania na rzecz Kościoła czynili także inni przedstawiciele rodu. Obiektem ich działalności dobroczynnej, prócz łuckich brygidek, był także tamtejszy klasztor dominikanów. Ta właśnie wspólnota zakonna obdarowana została na mocy testamentu Heleny, żony Macieja Czarlińskiego (1618 r.) i Pawła (1623 r.) Hulewiczów. Helena zapisała na łucki kościół NM Panny 800 zł (prócz tego 50 zł legowane zostało na łucki szpital rzymskokatolicki)[55], Paweł zaś na ten sam cel przeznaczył 300 zł[56]. Oprócz nich także Benedykt Hulewicz (z linii zatureckiej), nie później niż w 1612 r., zapisał łuckim dominikanom 14 zł corocznego czynszu[57].

Tak więc archiwalne dokumenty dowodzą, że nie zważając na utrwalony w ojczystej historiografii pogląd o Hulewiczach, jako rodzie szlacheckim i przeważnie prawosławnym, rzymskokatolicka jego część, chociaż nieduża pod względem liczebnym (źródłowo potwierdzono przynależność do niej 7 osób), była bardzo wpływowa.

Stwierdzić można, że w pierwszej połowie XVII wieku wiernymi Kościoła rzymskokatolickiego byli przedstawiciele magnackiej – hulewiczowskiej i częściowo zatureckiej, linii rodziny. Dwoje z nich – Hipolit i Anna, wstąpili do zakonów – dominikanów i brygidek. Hulewiczowie – rzymscy katolicy wyróżniali się jako fundatorzy. Uczynili bowiem na rzecz Kościoła ogromne, jak na owe czasy, nadania – 4 wsie, 11 majątków i folwarków, dwór przy zamku łuckim razem z cerkwią św. Dymitra, 3266 zł i 20 groszy w żywym pieniądzu oraz 14 zł corocznego czynszu. Jak widać, rozmiar nadań rzymskokatolickich Hulewiczów kilkakrotnie przewyższał to, co nadała Cerkwi prawosławna część rodu.

Hulewiczowie – unici.

W rodzie tym zwolenników unii było bardzo mało (w różnym okresie unię popierało 6 osób z rodziny) i świadczyły one o sobie w źródłach tylko epizodycznie. Wzmianki o nich odnaleziono, jak na razie, tylko na poziomie politycznych deklaracji, popierających unicką hierarchię. Po raz pierwszy podobny przypadek odnotowany został w 1603 r., kiedy to Benedykt Hulewicz (gałąź zaturecka) podpisał lubelskie oświadczenie wołyńskiej szlachty, skierowane do króla i senatu, w którym zgadza się ona na unię i nowy kalendarz oraz wyraża swą wdzięczność autorom dzieła zjednoczenia kościołów[58].

Po raz drugi Hulewiczowie, jako zwolennicy unii, wystąpili w 1641 r. Wtedy to prawie 100 osób wołyńskiej szlachty wystąpiło w obronie czci i godności unickiego biskupa łuckiego Józefa Bakowieckiego,w związku z jego konfliktem z plebanem włodzimierskim. Podpisujący zaświadczyli, że biskup prowadzi życie pobożne i skromne, i podkreślili jego osobiste zasługi wobec Cerkwi i państwa. W liczbie panów, którzy przyłączyli się do tegoż oświadczenia, znajdujemy pięciu przedstawicieli rodu Hulewiczów. Z ich liczby czworo (chorąży czernihowski Gabriel, będący wyznania protestanckiego) a także Mikołaj, Aleksander i Łukasz Hulewiczowie, należeli do gałęzi wojutyńskiej. Przydomku rodowego piątego Hulewicza – Tomasza, jak na razie nie udało się ustalić[59].

Jak się wydaje, przystępując do wspomnianych wcześniej inicjatyw, Hulewiczowie kierowali się nie tyle racjami religijnymi, ile korporatywnymi czy czysto politycznymi. Przykładowo, Benedykt Hulewicz był politycznym klientem lidera wołyńskich unitów, księcia Jerzego Michajłowicza Czartoryskiego. Dlatego też jego podpis na oświadczeniu lubelskim 1603 r. był, najprawdopodobniej, wyrazem solidarności ze swoim dobroczyńcą. W podobny sposób można wyjaśnić niespodziewany udział Hulewiczów-Wojutyńskich (którzy tradycyjnie przecież popierali prawosławie), w podpisaniu oświadczenia z 1641 r. Do tego kroku skłonić ich mógł wpływ wojewody wołyńskiego Adama Sanguszki.

Tak więc poparcie unii ze strony Hulewiczów miało charakter epizodyczny, i wynikało z aktualnych politycznych konfiguracji. Nie odnaleziono dotychczas żadnego testamentu czy fundacji będących dziełem przedstawicieli tej rodziny, które dawały by podstawę do jednoznacznego stwierdzenia ich przynależności do grona wiernych Cerkwi unickiej.

 

Hulewiczowie- protestanci.

Rola Hulewiczów w protestanckim ruch na Ukrainie jest wyświetlona dotychczas bardzo słabo. Informacje o nich można odnaleźć przeważnie w pracach polskich historyków poświęconych dziejom protestanckich ruchów w Rzeczypospolitej. Źródła i literatura, które były mnie dostępne, dały możliwość identyfikacji protestanckiej grupy Hulewiczów tylko w sposób lekko zarysowany. Najprawdopodobniej przyjąć trzeba, że protestanci, odmiennie od przedstawicieli innych, tradycyjnych wyznań chrześcijańskich (prawosławni, katolicy), z religijnego punktu widzenia byli słabiej zintegrowani ze społeczeństwem. Dlatego tez materiale aktowy, będący podstawową bazą źródłową dla tej pracy, nie może stworzyć w tej kwestii jakiegoś wyczerpującego obrazu sytuacji.

Mimo wszystko jednak, źródła i literatura, jakimi dysponowałem, dały możliwość poczynienia wniosku, że niewielka protestancka grupa rodziny (jak na razie oceniam ją na trzy osoby) była dostatecznie wpływową i miała swoich przekonanych zwolenników. Według znanego polskiego historyka Tomasza Kempy, rozszerzający swe wpływy w Polsce arianizm już w końcu XVI wieku wyznawał Demian Hulewicz, który jednakże bardziej jest znany jako obrońca prawosławia na soborze w Brześciu w 1596 r.[60] Natomiast wiarygodnie ustalono, że najwybitniejszym przedstawicielem tej grupy był bez wątpienia czernihowski chorąży Gabriel Hulewicz (z linii wojutyńskiej), kalwinista. Najbardziej aktywne strony jego życiowego szlaku przypadły na czasy kozackich wojen drugiej połowy XVII wieku. Jednakże już wcześniej dał się poznać jako aktywny i wpływowy polityk oraz działacz społeczny, cieszący się dużym autorytetem wśród protestantów całej Rzeczypospolitej. Wiadome jest na przykład, że w 1644 r. był on delegowany w imieniu protestanckiej szlachty wołyńskiej na dysydencki zjazd do Orli (Litwa). W tym czasie protestanci przygotowywali się do zawarcia porozumienia z katolikami na przyszłym spotkaniu z nimi w Toruniu i zjazd orleński odgrywał rolę poprzedzającej go narady protestantów co do przygotowania strategii przyszłych rozmów[61].

W materiale źródłowym zachowała się informacja o jeszcze jednym protestancie w tym rodzie – wołyńskim poborcy Adamie Hulewiczu (linia rodowa nie została ustalona), który w skomplikowanych dla wyznawców religii reformowanej czasach 40. XVII w. dosyć zdecydowanie demonstrował swe religijne przekonania. Z protestacji łuckich brygidek z 1648 r. wynika, że Adam Hulewicz, będący zwolennikiem „sekty ariańskiej”, w dworze leżącym w pobliżu klasztoru prowadzić miał spotkania tej gromady przy udziale jakichś protestanckich pastorów. Chcąc dokuczyć katolickim zakonnicom, pozwalał sobie głośno akcentować ariańskie prawdy wiary, w ten sposób zmuszając mniszki do ucieczki z własnych celi zakonnych, by nie słyszeć przykrych dla nich „bluźnierstw”. Interesujące jest przy tym, że wśród zakonnic, które ucierpiały od działań Hulewicza, była jego krewna – brygidka Anna Hulewiczówna, mieszkająca w tym klasztorze[62].

W ten sposób, chociaż nie udało się nakreślić całościowego obrazu udziału Hulewiczów w protestanckich ruchach tego okresu, niewątpliwy jest fakt widocznego wpływu idei protestanckich w środowisku tego rodu. Świadczy o tym ciągłość tradycji kalwinizmu i arianizmu wśród Hulewiczów, rozprzestrzenienia się wpływów reformacyjnych pośród wpływowych osób z rodziny, zajmujących wysokie stanowiska w aparacie państwowym, a także autorytet jej przedstawicieli w protestanckich kołach Rzeczypospolitej.

 

* * *

Z punktu widzenia historii wyznaniowej oraz ruchów religijnych na Wołyniu Hulewiczowie jawią się jako bardzo urozmaicona rodzina, która ogniskowała w sobie wszystkie najwyrazistsze cechy swojej epoki. Ten nadzwyczaj liczny ród wydał ze swego grona politycznych zwolenników oraz gorliwych wyznawców praktycznie wszystkich, obecnych na Wołyniu chrześcijańskich wyznań – prawosławia, katolicyzmu zachodniego i wschodniego oraz protestantyzmu. Jednocześnie, będąc nieodłączną częścią szlacheckiej społeczności Wołynia, Hulewiczowie w naturalny sposób byli nośnikiem wszystkich jego charakterystycznych rysów i cech – tak negatywnych, jak i pozytywnych. Dlatego też wśród nich występowali tak skromni religijni działacze, fundatorzy i ofiarodawcy, jak i osoby odznaczające się brutalnością, które korzystając z przynależności do rodziny magnackiej, pozwalały sobie publicznie na zalanie krwią świątyni, w sposób demonstracyjny ignorując przy tym oddźwięk społeczny.

Przebadany materiał archiwalny dał możliwość zaakcentowania roli i znaczenia w religijnym życiu Wołynia katolickiej grupy Hulewiczów, która, koncentrując w swych rękach większą część materialnych środków rodu, poczyniła na rzecz Kościoła znaczne nadania. Właśnie z działalnością tej części rodziny w znacznej mierze powiązana była charakterystyczna cecha epoki, która w sposób istotny odcisnęła swe piętno na rodzie Hulewiczów. Chodzi tu o dramat konfliktu pokoleń, powiązany z religijnymi konwersjami. Powszechnie znany jest fakt, że w rodzinach gorliwych wyznawców prawosławia bardzo często wyrastały dzieci, które nie przyjmowały ideałów ojców i stawały się nie miej żarliwymi katolikami-konwertytami. Podobne wydarzenia nie ominęły i Hulewiczów, a osobliwie boleśnie wdarły się do zatureckiej jej linii. Smutnym finałem życia protektora prawosławia w Łucku, Andrzeja Hulewicza, było wstąpienie jego syna Dymitra do zakonu dominikanów, który ponadto całą ojcowiznę wraz z rodową cerkwią św. Dymitra wniósł w ręce swej nowej rodziny – katolickich zakonników-kaznodziejów.

Nie znalazła zadowolenia w swoim synu także i fundatorka brackiej szkoły w Kijowie – Halszka Hulewiczowa. Nadaremno uczył się on w założonej przez matkę szkole brackiej w Kijowie. Michał Hulewicz powierzył swą duszę opiece Kościoła katolickiego.  w testamencie Halszki wyczuwalne jest chłodne niedowierzanie matki synowi – zbyt wyraźnie podkreśla ona jego odpowiedzialność przed Bogiem, jeżeli będzie śmiał nie wykonać jej ostatniej woli.

Dlatego też, nie zważając na liczebność i polityczną aktywność prawosławnej gałęzi rodu, znany ortodoksyjny pisarz i polemista Melecy Smotrycki nieomylnie dostrzegł niebezpieczną dla swej Cerkwi tendencję, jaką było przejście w szeregi rzymskich katolików magnackiej linii Hulewiczów. Właśnie w chwili wyjścia drukiem „Trenosu” najzamożniejszy przedstawiciel rodu, Jerzy Hulewicz, określił się publicznie jako szczery katolik i dobrodziej swego Kościoła. Melecy Smotrycki bardzo dobrze uświadamiał sobie możliwości, rolę i znaczenie magnaterii w religijnych zmaganiach, jakie miały miejsce w społeczeństwie. Dlatego też w tym sensie należy rozumieć jego rozpacz z powodu utraty tej rodziny dla prawosławia. Normalne jest, że autor „Trenosu” odwołał się do hiperbolizacji, co jest całkiem zrozumiałe z uwagi na polemiczny charakter utworu. Jednakże realia początku XVII wieku oraz wydarzenia nieodległej przyszłości – wzrost nadań na rzecz materialnego rozwoju Kościoła idący w parze ze zwiększeniem liczby członków rodu wyznających rzymski katolicyzm, „migracja” Hulewiczów do protestantyzmu oraz epizodyczne poparcie udzielane Cerkwi unickiej – świadczą, że Melecy Smotrycki dobrze wiedział, o czym pisze.

 



[1] Í. ßêîâåíêî, Óêðà¿íñüêà øëÿõòà, Êè¿â 1993, s. 140.

[2] Tamże, s. 138.

[3] Tamże, s. 139.

[4] Przeprowadzający pobór podymnego z 1629 r. z nieznanych przyczyn nie wydzielili spośród Hulewiczów linii dołżeckiej. Dało to podstawę do pomyłkowego włączenia przez N. Jakowenko do linii hulewiczowskiej tych Hulewiczów, którzy nie mieli przy swoim nazwisku odtoponimicznych przydomków. Majątkowy i rodzinny obraz tego rodu został dopełniony przeze mnie po odnalezieniu testamentu z 1638 r. żony wołyńskiego chorążego Grzegorza Hulewicza-Dołżeckiego – księżnej Aleksandry Dolskiej. W swym testamencie wspomina ona synów – Piotra i Romana, wnuków, a także jej dziedziczny majątek Poddubce. Jest to niezaprzeczalne świadectwo tego, że linia dołżecka Hulewiczów w tym czasie nie wygasła. Rejestr podymnego z 1629 r. wzmiankuje trzech dziedziców Poddębców – wspomnianych już Piotra i Romana oraz Iwana Hulewiczów, którzy razem posiadali 34 dymy. Te trzy osoby zaliczyłem do linii Hulewiczów-Dołżeckich. Por.: Î. Áàðàíîâè÷, Çàëþäíåííÿ Âîëèíñüêîãî âîºâîäñòâà, Êè¿â 1930. 144; Í. ßêîâåíêî, Óêðà¿íñüêà øëÿõòà, s. 139; Öåíòðàëüíèé äåðæàâíèé ³ñòîðè÷íèé àðõ³â Óêðà¿íè ó Êèåâ³ (dalej – ÖIJÀÊ Óêðà¿íè), ô. 25, îï. 1, ñïð. 210, k. 547v-549.

[5] Szczegółowe omówienie problemu w: Í. ßêîâåíêî, Óêðà¿íñüêà øëÿõòà, s. 138-140. O ślubie wołyńskiego chorążego Grzegorza Hulewicza z księżną Aleksandrą Dolską por. jej testament z 1638 r. ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 210, k. 547v-549.

[6] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 40, k. 744v.

[7] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 131, k. 1146.

[8] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 41, k. 267v-269v; ñïð. 43, k. 301v-304.

[9] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 42, k. 263-264.

[10] Äîêóìåíòè äî ³ñòî𳿠óí³¿ íà Âîëèí³ ³ Êè¿âùèí³ ê³íöÿ XVI – ïåðøî¿ ïîëîâèíè XVII ñò., óïîðÿäíèê òîìó Ì. Â. Äîâáèùåíêî, Êè¿â 2001 [Àðõ³â Óêðà¿íñüêî¿ Öåðêâè, ò. 3, âèï. 1=Ïàìÿòêè, 3 (2001)] (dalej – Äîêóìåíòè äî ³ñòî𳿠óí³¿), s. 268-270.

[11] Tamże, s. 139-141.

[12] Àðõèâú Þãîçàïàäíîé Ðîññèè, èçäàâàåìûé Âðåìåííîþ êîììèññ³åþ äëÿ ðàçáîðà äðåâíèõú àêòîâú, âûñî÷àéøå ó÷ðåæäåííîþ ïðè Êèåâñêîìú Âîåííîìú, Ïîäîëüñêîìú è Âîëûíñêîìú Ãåíåðàëú-Ãóáåðíàòîðå (dalej – ÀÞÇÐ), ÷. 1, ò. 1, ʳåâú 1859, s. 528; T. Kempa, Konstanty Wasyl Ostrogski (ok. 1524/1525-1608) wojewoda kijowski i marszałek ziemi wołyńskiej, Toruń 1997, s. 147.

[13] Por. ÀÞÇÐ, ÷ 2, ò. 1, ʳåâú 1861, s. 38-39.

[14] Tamże, s. 102, 115.

[15] Tamże, s. 102, 115, 251, 253.

[16] Äîêóìåíòè äî ³ñòî𳿠óí³¿, s. 133.

[17] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï.1, ñïð. 184, k. 531v-533. Formalnie autorzy protestacji sprzeciwili się wyborowi kandydata z powodu naruszenia procedury wyboru biskupa. Jednakże religijne sympatie niektórych z podpisujących protestację, a zwłaszcza przyszłego prawosławnego biskupa przemyskiego, a w tym czasie pisarza ziemskiego Semena Hulewicza)) nie pozostawiają żadnych wątpliwości co do antyunijnego charakteru tego dokumentu.

[18] Ïàìÿòíèêè èçäàííûå êèåâñêîþ êîìèññèåþ äëÿ ðàçáîðà äðåâíèõ àêòîâ, ò. ²-²², ʳåâú 1898, s. 4, 7-8.

[19] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 206, k. 152-153; ñïð. 210, k. 265-266v.

[20] Äîêóìåíòè äî ³ñòî𳿠óí³¿, s. 245-247.

[21] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 171, k. 516v-518.

[22] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 62, k. 105-105v.

[23] Ì. Äîâáèùåíêî, Ðåà볿 òà ì³ôè ðåë³ã³éíîãî ïðîòèñòîÿííÿ íà Âîëèí³ â ê³íö³ XVI - ïåðø³é ïîëîâèí³ XVII ñò., „Ñîö³óì. Àëüìàíàõ ñîö³àëüíî¿ ³ñòî𳿔, âèï. 2, Êè¿â 2003, s. 69.

[24] Dokładniej o konflikcie wokół cerkwi św. Dymitra por: tamże, s. 68-69.

[25] Í. ßêîâåíêî, Óêðà¿íñüêà øëÿõòà, s. 137. Niestety N. Jakowenko niczym nie uzasadniła swego przypuszczenia o pochodzeniu Halszki Hulewiczowej z linii dołżeckiej. Wersję o pochodzeniu Halszki z linii zatureckiej Hulewiczów (od Wasyla Hulewicza) por. w pracy: Ç. Õèæíÿê, Ãàëøêà Ãóëåâè÷³âíàôóíäàòîðêà Êèºâî-Ìîãèëÿíñüêî¿ Àêàäå쳿, w: Óêðà¿íêè â ³ñòîð³¿, Êè¿â 2004, s. 47-48. W testamencie Wasyla Hulewicza wzmiankowana jest córka Halszka, mająca za męża Krzysztofa Pocieja. Świadczy to jednoznacznie, że chodzi tu o przyszłą fundatorkę kijowskiej szkoły brackiej – przyszłej Akademii Kijowsko-Mohylanskiej. Warto przy tym zaznaczyć, że Z. Chyżniak pomyłkowo podała, że Wasyl Hulewicz miał dwie córki, przy czym Halszka miała być tą młodszą. Zgodnie z testamentam Wasyla Hulewicza Halszka była średnią córką w rodzinie, i miała dwie siostry – starszą Annę (poślubioną księciu Jerzemu Puzynie) i młodszą Bonę (wyszła za Adama Bałabana). Por.: Ç. Õèæíÿê, Ãàëøêà Ãóëåâè÷³âíà, s. 47; ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 40, k. 743v-744.

[26] Ïàìÿòíèêè, èçäàííûå Âðåìåííîé Êîìèññèåé äëÿ ðàçáîðà äðåâíèõ àêòîâ, ò. 2, ʳåâú 1846, s. 1-29; Ç. Õèæíÿê, Ãàëøêà Ãóëåâè÷³âíà, s. 48-50.

[27] Razem było to 450 zł (u Z. Chyżniak omyłkowo 4500 zł). Por.: Ç. Õèæíÿê, Ãàëøêà Ãóëåâè÷³âíà, s. 51.

[28] W tej liczbie krzyż o wadze 7 grzywien, kadzielnica o wadze 4 grzywien i czarka o wadze 2 grzywien. Ïàìÿòíèêè, èçäàííûå Âðåìåííîé Êîìèññèåé äëÿ ðàçáîðà äðåâíèõ àêòîâ, ò. ²-²², ʳåâú 1898, s. 72-74.

[29] Tamże, s. 72.

[30] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 191, k.72-74.

[31] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 27, îï. 1, ñïð. 33, k. 176v-178.

[32] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 149, k.144v; ñïð. 160, k. 97v.

[33] Akt elekcji Sylwestra Hulewicza-Wojutyńskiego na biskupstwo przemyskie w: ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 38, k. 764v-768v.

[34] M. Rechowicz, Hulewicz-Wojutynski Sylwester, Polski Słownik Biograficzny, t. X, Wrocław 1962-64, s. 97.

[35] Tamże.

[36] Dokładniej o działalności Sylwestra Hulewicza-Wojutyńskiego jako biskupa przemyskiego w przywoływanym biogramie autorstwa M. Rechowicza. Dane o jego śmierci, nie późniejszej niż 1646 r., por.: ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 45, k. 1469v-1470.

[37] ÀÞÇÐ, ÷. 1, ò. VI, ʳåâú 1883, s. 448-449.

[38] Ïàìÿòíèêè èçäàííûå êèåâñêîþ êîìèññèåþ äëÿ ðàçáîðà äðåâíèõ àêòîâ,  ò. ²-²², ʳåâú 1898, s. 76-79.

[39] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 28, îï. 1, ñïð. 78, k. 431-431v.

[40] Dokumenty dotyczące działalności mnicha Atanazego Hulewicza w: ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 238, k. 215v-216v; ô. 26, îï. 1, ñïð. 44, k. 102-103, 1175v., 1322v-1325, 1338-1338v; ô. 28, îï. 1, ñïð. 79, k. 1475v-1476v.

[41] Był to, jak sądzę, monaster Podwyższenia Krzyża Świętego w Słowicie koło Złoczowa w województwie ruskim. Por. S. Senyk, Women`s monasteries in Ukraine and Belorussia to the period of suppressions, Roma 1983, s. 43.

[42] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 238, k. 215v-216v, 225-225v.

[43] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 133, k. 520v-521.

[44] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 131, k. 1147.

[45] Í. ßêîâåíêî, Ïàðàëåëüíèé ñâ³ò, Êè¿â 2002, s. 16.

[46] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 135, k. 236-237v.

[47] Po uczynionej na swą korzyść fundacji o. Hipolita Hulewicza dominikanie zawładnęli naczyniami liturgicznymi świątyni. W ich ręce przeszły złote i srebrne krzyże i kielichy, cerkiewne dzwony, liturgiczne księgi i inne tego typu rzeczy. Por.: Ï. Òðîíåâè÷, Ì. Õ³ëüêî, Á. Ñàé÷óê, Âòðà÷åí³ õðèñòèÿíñüê³ õðàìè Ëóöüêà, Ëóöüê 2001, s. 16.

[48] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 183, k. 547v-549.

[49] Ï. Òðîíåâè÷, Ì. Õ³ëüêî, Á. Ñàé÷óê, Âòðà÷åí³, s. 16.

[50] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 89, k. 98v-99.

[51] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 147, k. 313v-314v.

[52] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 159, k. 1247v -1248v.

[53] Dokładniej w: ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 47, àðê. 121v-123.

[54] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 159, k. 1247v-1248v. Konflikt ostatecznie został uregulowany w styczniu 1648 r., kiedy to brygidki podpisały stosowne skwitowanie. ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 47, k. 1620-1621.

[55] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 109, k. 213-214v.

[56] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 25, îï. 1, ñïð. 133, k. 242-245.

[57] ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 20, k. 950v-953.

[58] C. Żochowski, Colloquium Lubelskie, Między zgodną y niezgodną Bracią Narodu Ruskiego, vigore Constitucyey Warszawskiey, na Dzień 24. Stycznia, Anno, 1680 złożone, Leopolis 1680, s. 37-38; Äîêóìåíòè äî ³ñòî𳿠óí³¿, s. 118.

[59] Äîêóìåíòè äî ³ñòî𳿠óí³¿, s. 268.

[60] T. Kempa, Konstanty Wasyl Ostrogski, s. 147.

[61] Por. J. Bąkowa, Hulewicz Gabriel, Polski Słownik Biograficzny, t. X, Wrocław 1962-64, s. 92.

[62] Szczegółowiej o konflikcie Adama Hulewicza z łuckimi brygidkami por.: ÖIJÀÊ Óêðà¿íè, ô. 26, îï. 1, ñïð. 47, k. 118v.